Dobra to teraz moja kolej na wypowiedzenie się na ten temat. To zaczynamy. Żyjemy w kraju takim, a nie innym co zrobić. Zawsze się można przeprowadzić, ale na to też trzeba mieć pieniądze. Jak słyszę niektórych ludzi, że zagranicą to takie bajlando jest, że jak tam dobrze i w ogóle. Tylko nie liczą się z tym, że może i dużo się zarabia (przeliczając na polskie złoty), ale tam to takie same pieniądze jak u nas, np . 1 EUR = 1 zł bo tam nikt uwagi na jednostkę nie zwraca, ale nie o tym temat. Taki offtop mały tu się wkradł, ale podciągnąłem to po prostu pod ten temat: "Jak to zostać maszynistą za granicą i zarabiać krocie". Cały ten wątek w moich odczuciach ma taki trochę charakter "Jak to źle jest na kolei, Jakie to małe zarobki, Jak to ciężko zostać maszynistą" większość osób tu po prostu się żali. Takie mam po prostu odczucie. (Nikogo oczywiście nie chcę urazić). Tak jak pisałem wyżej żyjemy w takim kraju jakim żyjemy. Już nie jeden Polskę chciał zwojować i wyszło mu tu jak wyszło. Wiem pasja, pasją, ale trzeba po prostu już na starcie sobie powiedzieć czego się oczekuje i trzeba się temu dostosować czy się czy się nie chcę. Kolejny punkt to zdrowie. Wiadomo tutaj nie ma zmiłuj albo jest ok albo jest lipa. No ale ktoś tam powie: Ja nosze okulary ja mam wzrok dobry przecież. No wszystko OK, dobrze, że dzięki nim możesz widzieć. Tylko jest problem. Jak np. Chciałbyś być piłkarzem, a nie miałbyś w ogóle umiejętności, żeby nim być to po co tam się pchać. Oczywiście możesz wziąć doping
i od razu dostajesz nagły przypływ kunsztu. Tylko później są tego konsekwencje. To samo tutaj. To już trzeba mieć w genach ten wzrok i słuch. Można bawić się w te operacje. Jak powiedzie się ona skutkiem to masz drogę otwartą. (Później coś o nich napiszę). Też dosyć często się osoby wypowiadały jakie to zarobki złe i ile czasu to zajmuje. To teraz podam wam mój przykład, z życia. Na moich rodzicach. Bo sam tam dla mnie jakimś autorytetem. To jedziem. Mój tata skończył zawodówkę. Został mechanikiem pojazdów samochodowych po trzech latach szkoły. Znalazł pracę i tak przez kilkanaście lat pracował w zawodzie. Nie zarabiał jakiś kroci, ale starczyło mu to do życia. Motoryzacją interesował się od dziecka. Także praca jak ta lala na pierwszy rzut oka. No powiedzmy, że przez jakiś czas w warsztacie było ok, ale potem zaczęło się wszystko psuć. Przez szefa za dużo wymagał, a sprzętu nie miał na warsztacie takiego jakiego potrzebował. Odszedł z zawodu. Postanowił zrobić prawo jazdy na B, a potem C+E tj. na ciężarówkę z przyczepą. Zapał był tylko pieniędzy nie było. Koszt takiego egzaminu zamyka się na koło 10 tyś. złotych. Udało mu się dostać pożyczkę. No niestety kolejna nie miła sytuacja go wykluczyła. Miał problem z prawym okiem. (Samoistnie uciekało mu ono w prawą stronę.) Tutaj nie było zmiłuj, gdyby jej nie zrobił za kierownicą by nie usiadł. Z pomocą przyszli mu rodzice. Koszt takiej operacji był na prawdę drogi, ale przebiegła ona pomyślnie i mógł dążyć do swojego celu. Zdobył prawo jazdy B, a potem C+E. Koszt łącznie z prawem jazdy na te kategorie badania i operacja to około 15 tyś zł. Teraz jeździ od kilkunastu lat i nie żałuje. Przez jakiś czas jeździł za grancie. Teraz jeździ po Polsce, ponieważ ma dobrą stawkę za kilometr. Jedynym minusem jest to, że mojego ojca widziałem tylko z widzenia praktycznie. Bo cały czas w trasie, ale teraz już dużo częściej się widujemy. Powiedział mi kiedyś takie słowa: "Jeżeli raz drogi spróbujesz to już droga cię pochłonie" Zrozumiałem jego słowa bo też z nim jak tylko mam wolny czas to jadę z nim w trasę. Podoba mi się ten zawód. Tylko wielkim minusem jest to, że z rodziną to się nie widujesz :/. On szedł w zaparte i mu się udało. Teraz pora na mamę. Mama jak to Mama wykształcenia najważniejsze. Sama jest po dwóch kierunkach studiów i co z tego mam tak naprawdę nic. Pracuje w szpitalu jako pielęgniarka i zarabia na prawdę niskie pieniądze jak na swój zawód. Mówi, że jedyne czego się dorobiła to garba na plecach. Także takie podejście, że po studiach będziesz mieć super pracę to już przeszłość.(Podkreślam to tylko moje zdanie).
Mam może i te 16 lat. Jestem gówniarzem bo tego przeskoczyć się nie da. Mam takie, a nie inne zdanie. Jeszcze nic tak na prawdę o życiu nie wiem.(Zdaje sobie, z tego sprawę.) Są to tylko
i wyłącznie moje odczucia. Wiem, że tam nikt pewnie sobie tych moich słów do serca nie weźmie bo i po co, ale dla tych co im tam może w jakimś mały bądź większym stopniu je wziął to mam dla nich takie mądre słowa: "Kieruj się w życiu sercem i dąż do postawionych sobie celów, a życie i tak zagra tobie swoje skrzypce". Niektórzy powiedzą też, że po co ja tu się tak rozpisałem. Po to, aby skończyć już te gorzkie żale i być trochę większym optymistą i widzieć same plusy tego zawodu. Każdy zawód ma swoje minusy. Sam Ojciec mówi, że tak tej pracy nienawidzi jak ją kocha. Podsumowując panowie jest jak jest. Trzeba sobie radzić, ale nie popadajmy w melancholie tylko dążmy do podanych przez siebie celów. Lepiej mieć pracę taką, że jak się wstaje z rana z łóżka to chcę się wstać bo wie się, że idzie się do wymarzonej pracy może trochę gorzej płatnej, ale to zdrowszej psychicznie niż do jakieś znalezionej od tak w Urzędzie Pracy i cały czas narzekanie jak to źle jest. Podziękowania dla wszystkich, którzy wytrwali do końca. (Może ten wątek nie ma nic wspólnego od tak stricte z Szkolenie na licencję maszynisty PKP INTERCITY, ale miałem jakąś taką wenę, żeby się rozpisać to się rozpisałem. Z góry jak komuś to przeszkadza to przepraszam. Tak samo za błędy ortograficzne jak i liczne powtórzenia.)